Miłość poprzez wszystko

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział VI- Dreams come true

***

Louis:

Obudził mnie Harry przejeżdżający powolnym ruchem po moim torsie.
-Oops, obudziłem Cię przepraszam-powiedział Harry z lekkim wyrzutem sumienia
-Przestań Hazz, chciałem Cię znów ujrzeć-odpowiedziałem wpinając się w jego usta
Przeciągnąłem się pary razy po czym ziewnąłem porządnie, przytuliłem się do Stylesa, usłyszałem jakieś dźwięki dochodzące z dołu, otworzyłem drzwi i krzyknąłem "Cooooo?"
Po jakiś czasie otrzymałem odpowiedź. Jak zwykle Harry był nago- typowe dla tego osobnika, kazałem ubrać mu boxerki. Zeszliśmy na dół, a tam doznałem szoku Niall uważający się za heteryka, siedział na kolanach Zayna, po prostu szok.
Harry uśmiechnął się leciutko, wiedząc o tym wcześniej, Niall był najlepszym przyjacielem Harrego, dlatego podejrzewałem, że coś wie.\
-To wy wy wyyy.... jeeesteście razem?-zapytałem z chrypką
-Jeszcze nie-przytaknęli w jednym czasie, po czym zaczęli się razem śmiać, hmmm trochę podejrzane.
Zobaczyłem, że Andy i Liam coś pichcą zastanawiałem się co. Aż w końcu podali na stół zapiekanki.
Wszyscy w szóstkę usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy konsumować, mi oraz wszystkim bardzo smakowało.
Po kilkudziesięciu minutach jedzenia i rozmawiania, powiedziałem, że musimy jechać do domu wekeend się kończy, a Harry i Niall muszą się uczyć na zaliczenie.
-Ale rozważycie tą propozycję? wczorajszą?-spytał Andy, mający w głosie trochę smutku
-Oczywiście!!!-odpowiedział Harry.
Poszliśmy na górę zabrać nasze rzeczy, wsiedliśmy do samochodu, stojącego na przeciwko domu i pojechaliśmy.....


***


Harry:

Dojechaliśmy do domu, cały czas myślałem o zamieszkaniu z Liamem i Andym, był to świetny pomysł ale nie wiedziałem co na to Louis, Niall i Zayn. Nagle wyskoczyłem z zapytaniem do nich co robimy z tej sprawie, spojrzeli na mnie jak na morderce...jak bym zabił Kevina Louisowi, ale nie mogłem tego zrobić bo ktoś już za mnie to zrobił :)
-To jak przyjmujemy propozycje Liama i Andiego?-zapytałem spoglądając na zegarek.
-Myślę, że tak-odparł Louis puszczając mi oczko.

                         ***

Kilka lat później...........

Harry:

Kto, by pomyślał, że wszystko się tak potoczy, dalej jestem z Louisem, Liam z Andym, a Niall z Zaynem. Mieszkamy razem u Liama, jesteśmy szczęśliwi. Z Louisem czekamy na papiery adopcyjne, staramy się o adopcję. Każdy ma swoją pracę, którą bardzo kocha, jednym słowem w naszym domu panuję miłość.

Trzy miesiące później......

Właśnie przyszedł listonosz, który trzymał coś w ręku, nagle zapytał:
-Czy Pan Louisem Tomlinson i Harry Styles?
-Tak to my-odpowiedzieliśmy, byłem bardzo zdenerwowany, bo nie wiedziałem co może znaleźć się w kopercie
Nagle listonosz, który stał w drzwiach właśnie wyszedł, serce biło mi coraz szybciej.
-No otwieraj Louis, szybko-krzyczałem zdenerwowany
W końcu Louis trzymający kopertę, flegmatycznie ją otwierał, napisane było tam, że nasza prośba o adopcję dziecka została rozpatrzona pozytywnie, i w dniu jutrzejszym odbędzie sie wizytacja, będą oceniać warunki do życia itp.
Nie mogliśmy już się doczekać jutrzejszego dnia, ale on tak szybko nadszedł, odwiedziły nas dwie przesymatyczne Panie, które wypytywały się o różne rzeczy. Zaparzyłem im herbaty, po oglądnieciu mieszkania, zasiedliśmy do stołu. Po kilkunastu minutowej rozmowie, oby dwie Panie wyszły, mówiąc, że dobrze wypadliśmy....

Kilka tygodni pózniej......

Wraz z Lou wybraliśmy się do domu dziecka, by dokonać wszystkich formalności i zabrać chłopczyka na weekend, miał 3 lata i nazywał się Larry, nie miał nikogo, gdy miał rok rodzice zginęli wypadku, a innej rodziny nie miał.
Dyrektorka poszła po chłopca, wspólnie z małym wsiadliśmy do samochody i pojechaliśmy do domu. Był słodziutki i to bardzo, Niall i reszta cieszyli sięz naszego szczęścia, Larry miał przygotowany pokój koło naszej sypialni, przygotwywaliśmy go przez kilka tygodni, odpowiednio pomalowaliśmy i kupiliśmy różne miśki, zabawki i ubranka. Gdy tylko podjechaliśmy do domu czekali na na chłopcy, którzy nie mogli się doczekać pobytu małego u nas. Larry był trochę wstydliwy gdy zobaczył ich wszystkich, nas zna dłużej widzieliśmy się już kilkanaście razy, dlatego też się z nami oswoił. Jak na trzylatka był bardzo inteligentny. Od razu po wejściu do domu    poszliśmy do pokoju małego i położyliśmy go spać, ponieważ była już dwudziesta. Na jutro mamy cały dzień zaplanowany i podporządkowany dla Larrego.

Noc była bardzo spokojna, bez płaczów czy innych incydentów. Oby dwoje spaliśmy, ale nagle przyszedł do nas mały i wszedł na łóżko i położył się między mną, a Louisem, byłem pewien, że poradzimy sobie z biciem rodzicem. Nastał ranek, ja wstałem wcześniej, jak zwykle Louis jeszcze spał ale tym razem z naszym małym. Zszedłem na dół, ku mojemu nikogo tam nie zastałem. Miałem większe pole do manewru, przygotowałem sobie miejsce pracy i wziąłem się do robienia śniadania. Dla małego kupiliśmy płatki na mleko, a dla reszty przygotowałem jajecznicę. W trakcie krojenia cebuli jak i zarówno kiełbasy ujrzałem całego zaspanego Larrego, który mrużył oczy i tarł je, zrobiło mi się ciepło na ten widok. Podszedłem do niego, złapałem go za rączkę i posadziłem go przy stole. Zagrzałem mu mleko, wlałem je do miski po czym wsypałem płatki. Jadł, aż mu się uszy częsły, mógłbym patrzeć tak na niego cały dzień, nagle zbiegli się wszyscy i udzieli przy stole. Mały się zaklimazytował i wygupiał się wraz ze swoimi wujkami, był szczęśliwy, było to po nim widać. Po konsumpcji wygoniłem wszystkich na górę, by się ogarnęli dlatego, że zaraz powinniśmy wyjść nikt nie wiedział o co chodzi tylko ja z Lou, mieliśmy dla Larrego niespodziankę Nino dla reszty.

Kilka minut później......

Wszyscy byliśmy gotowi, było ciepło jak na grudzień po mimowiatru. Rozdzieliliśmy się na dwa samochody, ja z Larrym i Louisem, a drugim samochodem pojechała cała reszta naszego ZIP SKŁADU. Liam i reszta jechali za nami, nie wiedzieli gdzie ich wywieziony, ale pojechaliśmy do parku rozrywki, każdemu tego brakowało, roller costery, diabelskie koła inne atrakcje, po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejesce. Spędziliśmy czas bardzo w sympatycznej amosferze, mały był bardzo wesoły i pełen energi. Po kilku godzinach zabawy wróciliśmy do domu, zamówiliśmy pizzę i tak spędziliśmy wieczór, mały był tak zmęczony, że usnął w samochodzie, od razu tylko jak dojechaliśmy poszedłem go położyć spać, a my z chłopakami spędziliśmy wspólny wieczór. Trochę się pośmialiśmy  i trochę powygłupialiśmy, a następnie poszliśmy spać. Nie mogłem znieść myśli, że Larry będzie musiał opuścić nasz dom, dzięki niemu tętniło tu życie, zapomnieliśmy o codziennej motonomi.
Dziś ponownie chłopczyk przyszedł do nas w nocy i wpakował się między nami. Brakowało mu ciepła rodzinnego, za każdym razem jak tylko na niego spoglądałem jak słodko śpi, wmawiałem sobie ze za wszelką cenę dam mu to ciepło rodzinne na, które zasługuje, każdy zasługuje na dom, na miłość, na ciepło domowe. Larry mocno mnie przytulił i zasnął. Po rozmyślnianiu w końcu poszedłem spać. Obudziłem się o 10, Louis który śpi zawsze do 13 wstał wcześniej, mały dalej spał wtulony do mnie, chciałem się uwolnić z tego uścisku, by móc zejść na dół i przygotować śniadanie, udało mi się bez budzenia małego, Zszedłem na dół, a tam totalny szok. Louis, który nigdy nie robił prawie niczego w kuchni prócz zmywania naczyć xd wziął się za gotowanie, na stole znajdowały się siedem nakryć dla każdego, na środku znajdowały się ciepłe bułeczki, masło, wędliny oraz wszystko co było w lodówce i co nadawało się na kanapki. Pomogłem trochę swojemu misiaczkowi. 
Nagle usłyszałem płacz, który postawił każdego na nogi, szybko z Lou pobiegliśmy na górę.
-Larry nie płacz już jesteśmy- powtarzałem, mały się przytulił do nas oby dwóch i powiedział "tatuś Harry" i "tatuś Louis", a także powiedział, że chcę zostać z wujkami, było to urocze, ale wraz z Louisem wytłumaczyliśmy mu wszystko. 
Po śniadaniu zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy zawieźć małego. Mały zaczął płakać ponownie ale Louis, który był na siedzeniu pasażera jakoś go uspokoił, na szczęście, byliśmy już na miejscu trudno nam było się z nim rozstawać, mi i Tomlinsonowi pękło serce na pól, gdy tylko wchodziliśmy do samochodu zawołała nas Pano dyrektor i zaprosiła nas do swojego gabinetu, powiedziała nas, że góra dwa tygodnie, będzie po wszystkim i wypadniemy pozytywnie będziemy mogli zabrać małego już na zawsze z domu dziecka, bardzo się ucieszyłem, powiedziała nam też, że Larry będzie miał wizytę psychologa dziecęcego, który będzie się wypytywał jak było u nas przez dwa dni.

Już za dwa dni gwiazdka, a my nie dostaliśmy żadnego telefonu z domu dziecka, z każdego dnia popadałem w jakąś paranoję, codziennie sprawdzałem telefon, meile ale nie było nic od dyrektorki. Louis zaproponował ubierania choinki, w między czasie gdy Liam, Niall, Andy i Zaynem byli w pracy ja z Louisem pojechaliśmy na targowisko po żywą choinkę, wybraliśmy największą jaką mieli i po dotarcia do domu od razu zaczęliśmy ją ubierać nagle, w czasie ubierania choinki zadzwonił dzwonek do drzwi, poszedłem otworzyć, ujrzałem tam Panią dyrektor oraz naszego małego skarba Larrego, przepraszam, że nie uprzedziłam wizyty ale chciałam wam zrobić niespodziankę na święta. Mały gdy nas ujrzał od razu rzucił się na nas i zaczął nas tulić było to niesamowite doznanie, którego nie zapomnę do kina swojego życia. Zostaliśmy rodzicami. Pani Defor to znaczy dyrektor, tak miała na nazwisko pogratulowała nam, że wypadliśmy tak dobrze pożegnała się z małym i wyszła, a my zaś z małym szkrabem zaczęliśmy ubierać choinkę, widziałem ten blask w jego oku jak bardzo był szczęśliwy jak i my.

KTO BY POMYŚLAŁ, ŻE WSZYSTKO SIĘ TAK POTOCZY, ŻE BĘDZIEMY JESZCZE RAZEM, ŻE BĘDZIEMY MIEĆ DZIECI, MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ TYLKO TRZEBA IM POMÓC, ODWAŻYÇ SIĘ MA TEN PIERWSZY KROK.....,

*****************
I mamy już koniec, co o nim sądzicie proszę o komentarze, ufff bardzo przepraszam za takie opóźnienie, ale teraz mam zbyt dużo na głowie wybaczcie ..... Następne opowiadanie już      
wkrótce zapraszam

ZAPRASZAM RÓWNIEŻ:
*na mojego twittera- @vizaviswag
*na mojego aska-www.ask.fm/vizavii
* na mojego instagrama- nazwa: vizavii






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz